-
Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk w.2
![Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk w.2 Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk w.2](/images/rb343/362000-363000/Krzyzyk-niespodziany-Czas-Goralenvolk-w-2_%5B362142%5D_480.jpg)
![Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk w.2 Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk w.2](/images/rb343/362000-363000/Krzyzyk-niespodziany-Czas-Goralenvolk-w-2_%5B362142%5D_480.jpg)
Symbol:
28.16
Wysyłka w ciągu | 3 dni |
Cena przesyłki | 7.99 |
Dostępność |
|
Waga | 0.15 kg |
Kod kreskowy | |
EAN | 9788381914680 |
Zamówienie telefoniczne: 791572838
Zostaw telefon |
Wacuś ściskał dłoń Hansa Franka, gdy przez Tatry ruszali pierwsi kurierzy. Wacuś Krzeptowski chluby nazwisku nie przyniósł i skończył marnie, a jego kuzyn Józef Ujek Krzeptowski poświęcał życie, by hańbę z nazwiska zmazać. O pierwszym chętnie by zapomniano i pamiętano tylko o drugim.
Witkiewicz, Chałubiński, Zaruski, Przerwa-Tetmajer i inni stworzyli wizję Tatr i Podhala jako pięknego zakątka zamieszkanego przez ludzi szlachetnych, swoiste plemię nieskażone cywilizacją. Niemieccy naukowcy również twierdzili, że podtatrzański lud jest nadzwyczajny, a wręcz że górale to w istocie Germanie rozpuszczeni w słowiańskim żywiole Goralenvolk.
Kenkarty z literą G przyjęło około 20 procent ludności Podhala. Ci, co je przyjęli, wierzyli w wielkie Niemcy albo obietnice lepszego traktowania, inni brali, bo brali wszyscy w wiosce. Niektórym góralska kenkarta nie przeszkadzała w działalności konspiracyjnej: ukrywali Żydów i tatrzańskich kurierów, sami nosili bibułę albo chodzili z meldunkami na słowacką stronę.
Do dziś na Podhalu trudno o jednoznaczną opinię o ideologach i przywódcach Goralenvolku. Wstyd naznaczył jednak nazwiska wielkich rodów. Jest jak niechciany spadek, który mimo wszystko trzeba przyjąć. A przecież góral honorowy i dumny, wierny ojczyźnie i tatrzański rozbójnik, zdrajca i kolaborant to awers i rewers tej samej monety. Ale krzyżyk niespodziany to jednak nie to samo co hakenkreuz.
Pozostaje tylko za Antonim Krohem powtórzyć: wszystko to było cholernie nieproste. I o tym jest ta książka.
Witkiewicz, Chałubiński, Zaruski, Przerwa-Tetmajer i inni stworzyli wizję Tatr i Podhala jako pięknego zakątka zamieszkanego przez ludzi szlachetnych, swoiste plemię nieskażone cywilizacją. Niemieccy naukowcy również twierdzili, że podtatrzański lud jest nadzwyczajny, a wręcz że górale to w istocie Germanie rozpuszczeni w słowiańskim żywiole Goralenvolk.
Kenkarty z literą G przyjęło około 20 procent ludności Podhala. Ci, co je przyjęli, wierzyli w wielkie Niemcy albo obietnice lepszego traktowania, inni brali, bo brali wszyscy w wiosce. Niektórym góralska kenkarta nie przeszkadzała w działalności konspiracyjnej: ukrywali Żydów i tatrzańskich kurierów, sami nosili bibułę albo chodzili z meldunkami na słowacką stronę.
Do dziś na Podhalu trudno o jednoznaczną opinię o ideologach i przywódcach Goralenvolku. Wstyd naznaczył jednak nazwiska wielkich rodów. Jest jak niechciany spadek, który mimo wszystko trzeba przyjąć. A przecież góral honorowy i dumny, wierny ojczyźnie i tatrzański rozbójnik, zdrajca i kolaborant to awers i rewers tej samej monety. Ale krzyżyk niespodziany to jednak nie to samo co hakenkreuz.
Pozostaje tylko za Antonim Krohem powtórzyć: wszystko to było cholernie nieproste. I o tym jest ta książka.
Nie ma jeszcze komentarzy ani ocen dla tego produktu.